Obudziło mnie pikanie budzika, przetarłam oczy i popatrzyłam
w stronę pikania. 15:00. Szybko zerwałam się z łóżka i udałam się do łazienki. Wymyłam
zęby i zrobiłam makijaż. Nałożyłam na
siebie białą bluzkę z nadrukiem Janoskians a do tego czarne szorty. Gotowa
zeszłam do kuchni, mijając się z moim bratem. W kuchni siedziała cała rodzinka.
- Hope – zwróciła się do mnie matka, na co popatrzyłam na
nią. – Pomyśleliśmy abyś zaczęła chodzić do szkoły – odezwała się kobieta.
„Nie!” napisałam na kartce i podałam Austin’owi.
- Hope – odparł Austin. – Musisz chodzić do szkoły –
powiedział zmartwiony chłopak.
„Nie i koniec.” Napisałam i dałam kartkę chłopakowi.
- Hope Faith Luckey Mahone! – powiedziała kobieta.
„Winslove – Mahone” nabazgrałam i podałam kobiecie, na co
ona westchnęła.
- Hope – wtrącił się ojciec. Super! Jeszcze on!
- Nie i koniec! – krzyknęłam i wyszłam z mieszkania, zostawiając
całą rodzinę szokowaną. Umiałam mówić, ale całe 8 lat nic nie powiedziałam.
Chcę chodzić do szkoły, ale boję się z drugiej strony ich reakcji.
- Faith! – krzyczał ktoś za mną. – Hope! Nie ignoruj mnie –
powiedziała ta sama osoba. Na co stanęłam. Przede mną pojawił się Austin. –
Będziesz chodzić ze mną do szkoły – powiedział chłopak.
- No dobra – westchnęłam.
- Czekaj! Ty mówisz? Jak? – zadawał pytania zdziwiony
chłopak.
- A ty jak mówisz? – popatrzyłam na chłopaka jakby to było
wiadome. Na co Austin mnie przytulił.
- Jutro idziemy do szkoły – powiedział chłopak ciągnąc mnie
do parku. W oddali widziałam piątkę przyjaciół, którzy się wygłupiali. Też
chciałabym mieć prawdziwych przyjaciół.
- Lubisz ich? – zapytał z pogardą chłopak. Wskazując na moją
bluzkę.
- No tak… - odparłam patrząc na chłopaka, na co ten
przewrócił oczami i zaciągnął mnie na jedną z ławek. – Kiedy masz jakieś trasy?
– zapytałam.
- Za miesiąc – powiedział smutny chłopak. – Cieszysz się, że
przeprowadziliśmy się do Melbroune czy nie za bardzo? – zapytał ciekawy chłopak
- Cieszę się. A najbardziej, że mogę Cię wreszcie zobaczyć –
powiedziałam uśmiechając się do chłopaka i kładąc się na ławce opierając głowę
o kolana chłopaka.
- Co to? – zapytał chłopak pokazując na moją rękę.
- Życie – odparłam obojętnie.
- Hope…
- Tak wiem… - powiedziałam szybko, na co chłopak westchnął. –
Pójdę do sklepu, zaraz wracam – powiedziałam i udałam się do marketu
naprzeciwko. Kupiłam picie i jakieś żelki, wychodząc ze sklepu zauważyłam
piątkę chłopaków kłócącą się z moim bratem. Którzy po chwili odeszli, jeden z
nich szedł w moim kierunku. Gdy zobaczył moją rękę, pokiwał przecząco głową i
odszedł. Wróciłam do brata i podałam mu artykuły, po kilku godzinach spędzonych
w parku postanowiliśmy wrócić do domu. Wcześniej kupiłam plecak Vans’a.
- Austin! Hope! To wy?! – krzyczała kobieta.
- Tak! – odkrzyknął Austin. Popatrzyłam na zegar 22, pożegnałam
się z chłopakiem i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i
położyłam się spać, zastanawiając się nad jutrzejszym dniem.
plecak
- Hope, wstawaj – mówił ktoś co chwila mnie szturchając. –
Hope.
Otworzyłam powoli jedno oko, a później drugie. Nade mną stał
uśmiechnięty chłopak.
- Wstawaj, do szkoły będziemy zaraz iść. – powiedział chłopak
i opuścił pokój. Udałam się do łazienki, zrobiłam makijaż i ubrałam biały
sweterek, czarne jeansy a do tego czarne vans’y. Gotowa zeszłam na dół, udając
się do kuchni.
- Dzień dobry, Hope – powiedziała Meggie
- Dobry – powiedziałam, i jadłam moje śniadanie. A po chwili
byłam w drodze do szkoły. Gdy staliśmy przed wejściem, popatrzyłam na Austina,
a ten na siłę wepchnął mnie do środka.
- Dzięki – mruknęłam i udałam się za Austinem. Słyszałam
wzdychanie na jego widok, i różne szepty na temat mojej osoby i Austina.
- Co teraz masz? – zapytał chłopak i wyrwał mój plan lekcji.
– Chemia – powiedział. – Za mną! Moja panno – dokończył zdanie. I po chwili
staliśmy pod salą od chemii. – Jak byś czegoś powiedziała, to dzwoń – odparł i
oddalił się.
- Cześć! Ty pewnie jesteś nowa? – zapytała dziewczyna o
blond włosach.
- Tak – odparłam
- Jestem Lucky! – powiedziała dziewczyna
- Szczęściara – powiedziałam na co dziewczyna się
uśmiechnęła – Jestem Hope – oparłam.
- Nadzieja i Szczęściara! To brzmi fajnie
Po szkole zostałam oprowadzona przez Lucky, dowiedziałam się paru bardzo ciekawych
rzeczy np. że Austin jest jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. W
końcu co się dziwić… gwiazda.
Po skończonych zajęciach poszłam z dziewczyną do parku,
gdzie natknęłyśmy się na jej przyjaciół.
- Więc… poznajcie Hope – powiedziała dziewczyna
- Miło Cię poznać! Jestem Luke
- James
- Daniel
- Beau
- Jai
Cały dzień minął na wygłupach chłopaków. Znałam ich… byli strasznie
podobni do Janoskians.
- Czy oni nie mają konta na yt? – zapytałam blondyni
- Janoskians, znasz? – zapytała
- Tak, pomogli mi gdy miałam trudne chwilę – powiedziałam i
popatrzyłam na zegarek 20. – Ja spadam, pa! – pożegnałam się ze wszystkimi i
ruszyłam do domu. Szybko wpadłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i
położyłam się na łóżku. Nie pomyślałabym, że spotkam Janoskians we własnej
osobie. Sławy brat, i jeszcze Janoskians… Włączyłam piosenkę i odpłynęłam w
krainę Morfeusza.
\
__________________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie rozdziały :c
\
__________________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie rozdziały :c
Fajny rozdział. I nie jest krótki. Trzyma w napięciu :-P
OdpowiedzUsuńA Hope jest strasznie słodka! :**
Czekam na następny! :-)
Jest całkiem fajnie, a co do długości rozdziałów, piszesz tyle ile piszesz, przecież nie będziesz pisać na siłę, bo to bezsens, ale jeżeli uda Ci się napisać jakiś dłuższy rozdział, nie będę miała nic przeciwko :D Widziałam, że czytasz mojego bloga, więc pozwalam sobie poinformować Cię, że dodałam właśnie rozdział 10 :D http://behind-the-mask-of-lies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń