niedziela, 23 marca 2014

Chapter Two


Obudziło mnie pikanie budzika, przetarłam oczy i popatrzyłam w stronę pikania. 15:00. Szybko zerwałam się z łóżka i udałam się do łazienki. Wymyłam zęby i zrobiłam makijaż.  Nałożyłam na siebie białą bluzkę z nadrukiem Janoskians a do tego czarne szorty. Gotowa zeszłam do kuchni, mijając się z moim bratem. W kuchni siedziała cała rodzinka.
- Hope – zwróciła się do mnie matka, na co popatrzyłam na nią. – Pomyśleliśmy abyś zaczęła chodzić do szkoły – odezwała się kobieta.
„Nie!” napisałam na kartce i podałam Austin’owi.
- Hope – odparł Austin. – Musisz chodzić do szkoły – powiedział zmartwiony chłopak.
„Nie i koniec.” Napisałam i dałam kartkę chłopakowi.
- Hope Faith Luckey Mahone! – powiedziała kobieta.
„Winslove – Mahone” nabazgrałam i podałam kobiecie, na co ona westchnęła.
- Hope – wtrącił się ojciec. Super! Jeszcze on!
- Nie i koniec! – krzyknęłam i wyszłam z mieszkania, zostawiając całą rodzinę szokowaną. Umiałam mówić, ale całe 8 lat nic nie powiedziałam. Chcę chodzić do szkoły, ale boję się z drugiej strony ich reakcji.
- Faith! – krzyczał ktoś za mną. – Hope! Nie ignoruj mnie – powiedziała ta sama osoba. Na co stanęłam. Przede mną pojawił się Austin. – Będziesz chodzić ze mną do szkoły – powiedział chłopak.
- No dobra – westchnęłam.
- Czekaj! Ty mówisz? Jak? – zadawał pytania zdziwiony chłopak.
- A ty jak mówisz? – popatrzyłam na chłopaka jakby to było wiadome. Na co Austin mnie przytulił.
- Jutro idziemy do szkoły – powiedział chłopak ciągnąc mnie do parku. W oddali widziałam piątkę przyjaciół, którzy się wygłupiali. Też chciałabym mieć prawdziwych przyjaciół.
- Lubisz ich? – zapytał z pogardą chłopak. Wskazując na moją bluzkę.
- No tak… - odparłam patrząc na chłopaka, na co ten przewrócił oczami i zaciągnął mnie na jedną z ławek. – Kiedy masz jakieś trasy? – zapytałam.
- Za miesiąc – powiedział smutny chłopak. – Cieszysz się, że przeprowadziliśmy się do Melbroune czy nie za bardzo? – zapytał ciekawy chłopak
- Cieszę się. A najbardziej, że mogę Cię wreszcie zobaczyć – powiedziałam uśmiechając się do chłopaka i kładąc się na ławce opierając głowę o kolana chłopaka.
- Co to? – zapytał chłopak pokazując na moją rękę.
- Życie – odparłam obojętnie.
- Hope…
- Tak wiem… - powiedziałam szybko, na co chłopak westchnął. – Pójdę do sklepu, zaraz wracam – powiedziałam i udałam się do marketu naprzeciwko. Kupiłam picie i jakieś żelki, wychodząc ze sklepu zauważyłam piątkę chłopaków kłócącą się z moim bratem. Którzy po chwili odeszli, jeden z nich szedł w moim kierunku. Gdy zobaczył moją rękę, pokiwał przecząco głową i odszedł. Wróciłam do brata i podałam mu artykuły, po kilku godzinach spędzonych w parku postanowiliśmy wrócić do domu. Wcześniej kupiłam plecak Vans’a.
- Austin! Hope! To wy?! – krzyczała kobieta.
- Tak! – odkrzyknął Austin. Popatrzyłam na zegar 22, pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać, zastanawiając się nad jutrzejszym dniem.

plecak



- Hope, wstawaj – mówił ktoś co chwila mnie szturchając. – Hope.
Otworzyłam powoli jedno oko, a później drugie. Nade mną stał uśmiechnięty chłopak.
- Wstawaj, do szkoły będziemy zaraz iść. – powiedział chłopak i opuścił pokój. Udałam się do łazienki, zrobiłam makijaż i ubrałam biały sweterek, czarne jeansy a do tego czarne vans’y. Gotowa zeszłam na dół, udając się do kuchni.
- Dzień dobry, Hope – powiedziała Meggie
- Dobry – powiedziałam, i jadłam moje śniadanie. A po chwili byłam w drodze do szkoły. Gdy staliśmy przed wejściem, popatrzyłam na Austina, a ten na siłę wepchnął mnie do środka.
- Dzięki – mruknęłam i udałam się za Austinem. Słyszałam wzdychanie na jego widok, i różne szepty na temat mojej osoby i Austina.
- Co teraz masz? – zapytał chłopak i wyrwał mój plan lekcji. – Chemia – powiedział. – Za mną! Moja panno – dokończył zdanie. I po chwili staliśmy pod salą od chemii. – Jak byś czegoś powiedziała, to dzwoń – odparł i oddalił się.
- Cześć! Ty pewnie jesteś nowa? – zapytała dziewczyna o blond włosach.
- Tak – odparłam
- Jestem Lucky! – powiedziała dziewczyna
- Szczęściara – powiedziałam na co dziewczyna się uśmiechnęła – Jestem Hope – oparłam.
- Nadzieja i Szczęściara! To brzmi fajnie
Po szkole zostałam oprowadzona przez  Lucky, dowiedziałam się paru bardzo ciekawych rzeczy np. że Austin jest jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. W końcu co się dziwić… gwiazda.
Po skończonych zajęciach poszłam z dziewczyną do parku, gdzie natknęłyśmy się na jej przyjaciół.
- Więc… poznajcie Hope – powiedziała dziewczyna
- Miło Cię poznać! Jestem Luke
- James
- Daniel
- Beau
- Jai
Cały dzień minął na wygłupach chłopaków. Znałam ich… byli strasznie podobni do Janoskians.
- Czy oni nie mają konta na yt? – zapytałam blondyni
- Janoskians, znasz? – zapytała

- Tak, pomogli mi gdy miałam trudne chwilę – powiedziałam i popatrzyłam na zegarek 20. – Ja spadam, pa! – pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Szybko wpadłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku. Nie pomyślałabym, że spotkam Janoskians we własnej osobie. Sławy brat, i jeszcze Janoskians… Włączyłam piosenkę i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
\
__________________________________________________

Przepraszam, że takie krótkie rozdziały :c


2 komentarze:

  1. Fajny rozdział. I nie jest krótki. Trzyma w napięciu :-P
    A Hope jest strasznie słodka! :**
    Czekam na następny! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest całkiem fajnie, a co do długości rozdziałów, piszesz tyle ile piszesz, przecież nie będziesz pisać na siłę, bo to bezsens, ale jeżeli uda Ci się napisać jakiś dłuższy rozdział, nie będę miała nic przeciwko :D Widziałam, że czytasz mojego bloga, więc pozwalam sobie poinformować Cię, że dodałam właśnie rozdział 10 :D http://behind-the-mask-of-lies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy